Jest tyle obrazów Ciebie... Nas... pod moimi powiekami...
tyle sytuacji ciepła... tyle pożądania... doprowadzających
nadal po tak długim czasie moją krew do wrzenia...
A jednak jedna chwila pozostała najbardziej we mnie
utrwaloną...
budzę się w jej atmosferze tak często z Tobą w mych
myślach...
gdy w pewną grudniową zimną noc zostajesz pierwszy raz ze
mną do świtu...
i leżąc na mnie patrzysz się mi głęboko w oczy...
przeszywając mnie ich lazurem pełnym spełnienia...
i dotykiem Twych warg... Twoich rozpuszczonych włosów i
piersi na moim torsie...
słodyczą Twego zapachu przesiąkniętego jeszcze naszym
pożądaniem...
parzącym mnie wewnętrznie ciepłem Twojego dotyku...
niemą ciekawością w oczach, co będę robił z Tobą dalej...
wyraz Twoich oczu... smak Twoich warg tamtej nocy...
one prześladują mnie w moich snach... w budzeniu się o tak
wielu porankach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz