Podobają mi się wielcy, silni i przystojni faceci. Właśnie tacy przed którymi zawsze ostrzegała mnie mama. Problem z niskimi facetami polega na tym, że kobieta czuje się przy nich jak potężna Amazonka. Zwłaszcza gdy ma się sto siedemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu i rozmiar trzydzieści osiem czy coś koło tego. Gdy obejmuje Cię wielki mężczyzna i opiera podbródek na Twojej głowie czujesz się jak mała dziewczynka chroniona przed wielkim i złym światem. Zupełnie jakby odtąd nic złego nie mogło się już wydarzyć
PS: Na swoją obronę dodam, że mam niecałe metr sześćdziesiąt wzrostu i rozmiar stopy trzydzieści sześć, więc nie jest trudne bycie wyższym ode mnie ;)